poniedziałek, 17 maja 2010

Chopin w Lipnicy

-
Najpierw cofnijmy się o 200 lat.
Była Lipnica, był Fryderyk Chopin, ale nie było Polski..!
Tak było w czasach gdy żył ten wybitny polski kompozytor.
Dzisiaj jest Lipnica, jest Polska, ale nie ma Chopina...!
Ludzie przemijają, ale pozostają ich dzieła, ich wielkie dzieła. Dzięki temu, wczoraj mogliśmy powiedzieć: Jest Lipnica, jest Polska i jest Chopin! Tu i teraz!

Na scenie lipnickiego Domu Kultury mieliśmy możliwość obcować z muzyką Fryderyka Chopina, pieśniami Stefana Witwickiego i poezją Adama Mickiewicza.
A to za sprawą przybyłych artystów - solistki Aleksandry Opała-Wójcik zachwycających pięknym sopranem, Pawła Bieńkowskiego, za klawiaturą i Roberta Czuka, który prowadził całość i interpretował wiersze.

Brak było co prawda prawdziwego fortepianu nad czym maestro Bieńkowski ubolewał, ale duch Chopina dało się za sprawą artystów przywołać przez wymiar sztuki, którą nas uraczyli.
Po wielu mazurkach i preludiach, na finał usłyszeliśmy Poloneza A-dur opus 40 #1. W brzmieniu bardzo przypominający bodaj najbardziej porywające dzieło mistrza Fryderyka - Poloneza As-dur op. 53. Jednak to ostatnie dzieło wymaga prawdziwego instrumentu i właściwej sali, by jego odbiór był zgodny z jego przekazem.

Gdyby nie niemowlak dający niezależny koncert i rozpraszający słuchaczy 21 krotnym gubieniem smoczka i swoim kwileniem, można by było zatopić się w muzyce, w pieśni i poezji, by przenieść się w czasy tak ekspresyjnie przywoływane ze sceny przez pana Roberta, panią Aleksandrę i pana Pawła.
Subtelna i nastrojowa scenografia doskonale kreowała kameralność chwili, zlewając się w oczach z tym co wlewało się w nasze uszy...

Organizatorom dziękujemy za zaaranżowanie spotkania z muzyką Chopina.
Dzięki artystom, przez chwilę poczuliśmy jakby gościł w Lipnicy osobiście!
-

-